Cześć wszystkim, jestem Justyna. Od wielu lat
przybierałam się do założenia bloga, choć do tej pory jakoś mi to nie wyszło.
Ostatnio jednak wpadła mi w ręce książka, która skłoniła mnie, aby wypowiedzieć
się na forum szerszym, niż wśród znajomych. To jest mój początek, kompletnie
nie znam się na blogowaniu jaki i recenzowaniu, ale tak więc o to przedstawiam wam
recenzję i zarówno wyraz oburzenia na temat książki i polskiej rzeczywistości.
Od jakiegoś czasu na wielu forach przewijała się
książka, a właściwie reportaż, mojej imienniczki Justyny Kopińskiej „Czy Bóg wybaczy siostrze
Bernadetcie?”. Nie jestem osobą gorliwie wierzącą. Można powiedzieć, że
podchodzę do wiary w zupełnie inny sposób niż większość ludzi, nie mniej jednak
zaciekawiła mnie ona. Czytałam sporo opinii, że wiele osób nie dało rady doczytać
jej do końca, to w jakiś sposób
zaciekawiło mnie i zachęciło do sięgnięcia po nią. Ucieszyłam się więc, gdy
ostatnio będąc w sklepie wpadła mi w ręce. Wróciłam do domu i od razu wzięłam
się do czytania.
Zacznę od treści. Nie mam pojęcia jak można być
takim potworem?! Zakonnice, osoby gorliwie wierzące, będące uosobieniem
dobroci, pomocy i pokory, a sprawiły piekło wielu nieszczęsnym dzieciom i
pośrednio przyczyniły się do przestępstw popełnianych przez te dzieci. Książka „Czy
Bóg wybaczy siostrze Bernadecie?” jak już wspomniałam jest reportażem, który
sporządziła Justyna Kopińska na temat sprawy, która wzbudzała i pomimo upływu
tylu lat dalej wzbudza wiele skrajnych emocji. Niektórzy oczekują publicznego
linczu na tytułowej Bernadetcie a inni twierdzą, że w jej zachowaniu nie było
nic złego, a wręcz przeciwnie – że jej zachowanie było jak najbardziej słuszne.
Siostra Bernadeta, a tak naprawdę Agnieszka F. była siostrą dyrektor w Ośrodku
Wychowawczym prowadzonym przez Zgromadzenie Sióstr Boromeuszek w Zabrzu, choć
nie uważam, że słowo „wychowawczy” jest adekwatny do wydarzeń jakie tam miały
miejsce. Ośrodek Wychowawczy, który stał się więzieniem, „wylęgarnią zła” i prywatnym
piekłem dla wielu dzieci, na zewnątrz był postrzegany jako dobrze funkcjonująca
placówka pomagająca dzieciom, zabranym z patologicznych rodzin, w przetrwaniu,
zdobywająca nagrody i publiczne uznanie. Nikt nie zdawał sobie sprawy jakie
okropności działy się za murami ośrodka, a ci którzy coś podejrzewali, nie
chcieli i bali się sprzeciwiać osobom duchownym.
W 2006 roku z pozoru niezwiązana z Ośrodkiem sprawa
zaginięcia 8- letniego Mateusza Domaradzkiego, była kamieniem który ruszył
lawinę zarzutów wobec sióstr Boromeuszek. Ośmioletni Mateusz był grzecznym
chłopcem, zawsze słuchał się rodziców, co też skutkowało tym, że rodzice
pozostawiali mu dużo swobody. Pewnego styczniowego dnia Mateusz wyszedł na pobliską
górkę, pozjeżdżać na sankach i nigdy więcej nie wrócił do domu. Zaniepokojeni
rodzice zaalarmowali policję i straż, wiele sąsiadów pomagało w szukaniu
chłopca, zostały w to zaangażowane specjalistyczne ekipy tropiące i prywatni
detektywi. To była sprawa, którą przez pewien czas żyli wszyscy Polacy.
Zrozpaczona matka nie dawała za wygraną, nawet gdy Mateusz został uznany za
zmarłego, ona dalej nie poddawała się w poszukiwaniach. Jak to policja ma w
zwyczaju, śledztwo prowadzi poprzez przepytywanie najbliższego otoczenia
ofiary, tak też było i w tym przypadku. Policjanci udali się do szkoły Mateusza
i tam trafili na ślad Tomasza Z. i Łukasza N., wychowanków Ośrodka Sióstr
Boromeuszek, którzy po trafieniu do
więzienia, za próbę gwałtu na 12- latce, przyznali się do gwałtu i zabójstwa
Mateusza, oraz do molestowania wielu innych dzieci. Sprawcy jednak nie zdawali
sobie sprawy z tego, że uczynili coś okrutnego, ponieważ jak wyznali, podczas
ich pobytu w ośrodku to było normalne, że będąc małymi chłopcami byli gwałceni i
molestowani przez starszych, a później oni sami czynili tak wobec nowych,
małych chłopców. Tak też oczy policji skierowały się na rzeczony ośrodek.
Prokurator Joanna Smorczewska zajęła się sprawą, w
przebiegu której wyszły na jaw okrucieństwa, których zakonnice dopuszczały się
przez kilkadziesiąt lat. Ośrodek paradoksalnie mieszczący się przy ulicy Wolności
był gorszy niż więzienie. Zrobiłeś coś źle – byłeś bity; powiedziałeś coś nie
tak – byłeś bity; sprzeciwiłeś się zakonnicy – byłeś bity; każde zachowanie,
które siostry uznały za złe było karane, co więcej dostać mogłeś nawet jeżeli
niczego nie zrobisz, a zakonnica ma po prostu taki kaprys. Dzieci były bite rękoma,
linijkami, wieszakami, chochlami, wszystkim co było pod ręką, a gdy same nie
dawały rady, lub ktoś za bardzo im się sprzeciwiał, wyznaczały kilku silnych
chłopców, który mieli „dawać nauczkę”, a w rezultacie bili i kopali, często do
utraty przytomności, a zakonnice bestialsko się temu przyglądały. Mało tego, siostry
stosowały wiele kar psychicznych. Uwielbiały ubliżać i poniżać wychowanków przy
innych. Wyzywały od „debili”, „kurw”, „pedałów”, „niedorozwojów”, itd. Od
małego wpierały im, że do niczego się nie nadają i skończą na ulicy, jako alkoholicy,
narkomani lub prostytutki. Zabierały wszystko co dzieciaki dostawały z
zewnątrz. Pozwalały im kąpać się i zmieniać ubrania raz w tygodniu. Gdy któreś
dziecko nie chciało lub nie dało rady skończyć posiłku, siostry wpychały mu na
siłę do gardła, a gdy maluch już tym zwymiotował, kazały jeść wymiociny. Jedną
z najczęściej stosowanych kar było suszenie prześcieradeł. Do ośrodka trafiały
nawet trzy letnie maluchy, często po dużych traumach, które nie potrafiły
kontrolować swoich potrzeb i moczyły łóżko, zakonnice kazały wtedy samodzielnie
prać piżamę i prześcieradło i machać nim do tej pory aż wyschnie, co było
katorgą dla nastoletnich mieszkańców a co dopiero dla kilkuletnich maluchów. Siostry
zamykały wychowanków w pokojach pozostawiając im (i to też, nie zawsze) wiadro
do załatwiania swoich potrzep. Dzieci w towarzystwie innych, musiały załatwiać
wszelakie potrzeby fizjologiczne do wiader, do szuflad lub po kątach jak
zwierzęta. Bicie, poniżanie, zamykanie w izolatce, molestowanie i gwałty na
młodszych dzieciach, zarówno dziewczynkach jak i chłopcach, to tylko nieliczne dramaty,
jakie musieli przeżywać wychowankowie zabrzańskiego ośrodka przez tyle lat. Wielu
z nich po wyjściu z ośrodka stoczyło się, zaczęło pić, brać narkotyki,
molestować i dopuszczać się aktów pedofilskich na wolności, ponieważ od małego
znali tylko takie zachowania. Mogłabym wypisywać tak przez następne kilkaset
słów metody kar jakich dopuszczały się siostry, lecz sądzę, że tyle
okrucieństwa wystarczy.
Zbieranie dowodów i proces trwał przez kilka lat.
Najgorsze w tym jest, że siostra Bernadeta przez cały czas jego trwania upierała
się, że ona robiła słusznie, że gdyby nie ona i jej ośrodek dzieci skończyłyby
na ulicy, że powinny dziękować jej, że chciała się nimi zająć. Najokrutniejszy
w tym wszystkim jest polski system karny. Siostra Bernadeta, za wszystkie
okrucieństwa jakich się dopuszczała oraz za okrucieństwa na które przyzwalała
innym siostrom i starszym wychowankom dostała marne dwa lata pozbawienia
wolności. DWA LATA. Ludzie dostają kilkanaście lat za przekręty finansowe, a ta
kobieta za zniszczenie życia i psychiki wielu dzieciom dostała marne dwa lata,
a i tak odwoływała się w listach do prezydenta, żeby ze względu na zły stan
zdrowia odroczyć jej wyrok całkowicie. To jest jedna wielka kpina. Taka kobieta
nie zasługuję na nic innego jak kara setki razy gorsza niż te, które ona
stosowała na dzieciach, a nie marne dwa lata. I tu pojawia się ostateczne
pytanie Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie, innym siostrom oraz osobom, które
przez tyle lat nie reagowały i pozwalały na to, żeby tuż obok nich, dzieci
doznawały takich tortur? Moim zdaniem nie, ale nie mi to oceniać.
Książka bardzo mocna, dosadna, nie owijająca w
bawełnę. Jestem skłonna przyznać, że nie wszyscy doczytają ją do końca. Sama
miałam trudności w przeczytaniu jej na raz. Musiałam co jakiś czas przerwać aby
pewne rzeczy przemyśleć. Czytając ta książka wzbudziła we mnie ogromny gniew ,
oburzenie i smutek. Nie powiem, że jest to dobra książka, ponieważ historia w
niej zawarta jest okrutna, lecz na pewno jest to książka po którą każdy
powinien sięgnąć, aby zobaczyć jakie są realia tego kraju, to jakim potworem
może być człowiek oraz to, że nie zawsze człowiek jest okrutny sam z siebie,
czasem to ludzie których spotyka na swojej drodze w pewien sposób zmuszają go
do okrucieństwa.
To by była na tyle, jakoś dobrnęłam do końca,
chociaż jest jeszcze wiele przemyśleń i faktów, którymi chciałabym się
podzielić, lecz gdybym zaczęła głębiej w to wnikać rozpisałabym się tak, że nikt
nie dałby rady dotrwać do końca, a więc na tym zakończę i mam nadzieję, że
niedługo pojawi się nowy wpis. 😀
Na koniec każdej recenzji będę dodawała swoją
subiektywną ocenę.
Ocena książki: 10/10
Jakość: polecam każdemu
Pozostawione emocje: gniew, smutek, oburzenie
Uwagi: -
Justyna Kopińska pisze genialne reportaże. Wstrząsające, owszem, ale prawdziwe. To ważne, byśmy nie przymykali oczu na otaczające nas zło.
OdpowiedzUsuńMam ten tytuł na oku, ale nie jestem pewna czy mu podołam. Tym bardziej że już sama twoja opinia mną wstrząsnęła.
OdpowiedzUsuńUważam, że warto spróbować. Jest to bardzo ciężka książka, ale uświadamia w tym jakie potwory żyją wśród nas
UsuńKsiążkę ma na liście czytelniczej, czekam z odpowiednim nastrojem, aby się za nią zabrać.
OdpowiedzUsuńWciąż obawiam się po niego sięgnąć, ale z pewnością to zrobię, warto zmierzyć się z tematyką.
UsuńJakiś czas temu było bardzo głośno o tej książce: fora huczały o niej na prawo i lewo, w telewizji ukazywała się autorka tego reportażu z ekspertami, aby omówić ten problem... I już samo wspomnienie o tym, co się działo w tym „ośrodku wychowawczym” powoduje, że człowiek ma gęsią skórkę, a śmiem przypuszczać, że takich „niespodzianek” jest tam znacznie więcej... Chociaż boję się tego wszystkiego, co mogę wyczytać w tej książce, to i tak dam jej kiedyś szansę. Może nie wytrwam do końca, ale zawsze warto spróbować.
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie przeczytać, nie miałam pojęcia o tej książce do teraz. Dziękuje, że dzięki Tobie mam możliwość sama również przeczytać tą książkę. :)
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję, za przeczytanie mojej recenzji i chciałabym życzyć przyjemnej lektury, lecz niestety taka nie będzie, niemniej jednak życzę powodzenia. :)
UsuńIntrygujący reportaż. Mam go w planach!
OdpowiedzUsuń