czwartek, 20 września 2018

1. Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie? – czyli okrucieństwo pod pretekstem pomocy / Mój początek.



Cześć wszystkim, jestem Justyna. Od wielu lat przybierałam się do założenia bloga, choć do tej pory jakoś mi to nie wyszło. Ostatnio jednak wpadła mi w ręce książka, która skłoniła mnie, aby wypowiedzieć się na forum szerszym, niż wśród znajomych. To jest mój początek, kompletnie nie znam się na blogowaniu jaki i recenzowaniu, ale tak więc o to przedstawiam wam recenzję i zarówno wyraz oburzenia na temat książki i polskiej rzeczywistości.

Od jakiegoś czasu na wielu forach przewijała się książka, a właściwie reportaż, mojej imienniczki  Justyny Kopińskiej „Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie?”. Nie jestem osobą gorliwie wierzącą. Można powiedzieć, że podchodzę do wiary w zupełnie inny sposób niż większość ludzi, nie mniej jednak zaciekawiła mnie ona. Czytałam sporo opinii, że wiele osób nie dało rady doczytać jej do końca, to w  jakiś sposób zaciekawiło mnie i zachęciło do sięgnięcia po nią. Ucieszyłam się więc, gdy ostatnio będąc w sklepie wpadła mi w ręce. Wróciłam do domu i od razu wzięłam się do czytania.

Zacznę od treści. Nie mam pojęcia jak można być takim potworem?! Zakonnice, osoby gorliwie wierzące, będące uosobieniem dobroci, pomocy i pokory, a sprawiły piekło wielu nieszczęsnym dzieciom i pośrednio przyczyniły się do przestępstw popełnianych przez te dzieci. Książka „Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadecie?” jak już wspomniałam jest reportażem, który sporządziła Justyna Kopińska na temat sprawy, która wzbudzała i pomimo upływu tylu lat dalej wzbudza wiele skrajnych emocji. Niektórzy oczekują publicznego linczu na tytułowej Bernadetcie a inni twierdzą, że w jej zachowaniu nie było nic złego, a wręcz przeciwnie – że jej zachowanie było jak najbardziej słuszne. Siostra Bernadeta, a tak naprawdę Agnieszka F. była siostrą dyrektor w Ośrodku Wychowawczym prowadzonym przez Zgromadzenie Sióstr Boromeuszek w Zabrzu, choć nie uważam, że słowo „wychowawczy” jest adekwatny do wydarzeń jakie tam miały miejsce. Ośrodek Wychowawczy, który stał się więzieniem, „wylęgarnią zła” i prywatnym piekłem dla wielu dzieci, na zewnątrz był postrzegany jako dobrze funkcjonująca placówka pomagająca dzieciom, zabranym z patologicznych rodzin, w przetrwaniu, zdobywająca nagrody i publiczne uznanie. Nikt nie zdawał sobie sprawy jakie okropności działy się za murami ośrodka, a ci którzy coś podejrzewali, nie chcieli i bali się sprzeciwiać osobom duchownym.

W 2006 roku z pozoru niezwiązana z Ośrodkiem sprawa zaginięcia 8- letniego Mateusza Domaradzkiego, była kamieniem który ruszył lawinę zarzutów wobec sióstr Boromeuszek. Ośmioletni Mateusz był grzecznym chłopcem, zawsze słuchał się rodziców, co też skutkowało tym, że rodzice pozostawiali mu dużo swobody. Pewnego styczniowego dnia Mateusz wyszedł na pobliską górkę, pozjeżdżać na sankach i nigdy więcej nie wrócił do domu. Zaniepokojeni rodzice zaalarmowali policję i straż, wiele sąsiadów pomagało w szukaniu chłopca, zostały w to zaangażowane specjalistyczne ekipy tropiące i prywatni detektywi. To była sprawa, którą przez pewien czas żyli wszyscy Polacy. Zrozpaczona matka nie dawała za wygraną, nawet gdy Mateusz został uznany za zmarłego, ona dalej nie poddawała się w poszukiwaniach. Jak to policja ma w zwyczaju, śledztwo prowadzi poprzez przepytywanie najbliższego otoczenia ofiary, tak też było i w tym przypadku. Policjanci udali się do szkoły Mateusza i tam trafili na ślad Tomasza Z. i Łukasza N., wychowanków Ośrodka Sióstr Boromeuszek,  którzy po trafieniu do więzienia, za próbę gwałtu na 12- latce, przyznali się do gwałtu i zabójstwa Mateusza, oraz do molestowania wielu innych dzieci. Sprawcy jednak nie zdawali sobie sprawy z tego, że uczynili coś okrutnego, ponieważ jak wyznali, podczas ich pobytu w ośrodku to było normalne, że będąc małymi chłopcami byli gwałceni i molestowani przez starszych, a później oni sami czynili tak wobec nowych, małych chłopców. Tak też oczy policji skierowały się na rzeczony ośrodek.

Prokurator Joanna Smorczewska zajęła się sprawą, w przebiegu której wyszły na jaw okrucieństwa, których zakonnice dopuszczały się przez kilkadziesiąt lat. Ośrodek paradoksalnie mieszczący się przy ulicy Wolności był gorszy niż więzienie. Zrobiłeś coś źle – byłeś bity; powiedziałeś coś nie tak – byłeś bity; sprzeciwiłeś się zakonnicy – byłeś bity; każde zachowanie, które siostry uznały za złe było karane, co więcej dostać mogłeś nawet jeżeli niczego nie zrobisz, a zakonnica ma po prostu taki kaprys. Dzieci były bite rękoma, linijkami, wieszakami, chochlami, wszystkim co było pod ręką, a gdy same nie dawały rady, lub ktoś za bardzo im się sprzeciwiał, wyznaczały kilku silnych chłopców, który mieli „dawać nauczkę”, a w rezultacie bili i kopali, często do utraty przytomności, a zakonnice bestialsko się temu przyglądały. Mało tego, siostry stosowały wiele kar psychicznych. Uwielbiały ubliżać i poniżać wychowanków przy innych. Wyzywały od „debili”, „kurw”, „pedałów”, „niedorozwojów”, itd. Od małego wpierały im, że do niczego się nie nadają i skończą na ulicy, jako alkoholicy, narkomani lub prostytutki. Zabierały wszystko co dzieciaki dostawały z zewnątrz. Pozwalały im kąpać się i zmieniać ubrania raz w tygodniu. Gdy któreś dziecko nie chciało lub nie dało rady skończyć posiłku, siostry wpychały mu na siłę do gardła, a gdy maluch już tym zwymiotował, kazały jeść wymiociny. Jedną z najczęściej stosowanych kar było suszenie prześcieradeł. Do ośrodka trafiały nawet trzy letnie maluchy, często po dużych traumach, które nie potrafiły kontrolować swoich potrzeb i moczyły łóżko, zakonnice kazały wtedy samodzielnie prać piżamę i prześcieradło i machać nim do tej pory aż wyschnie, co było katorgą dla nastoletnich mieszkańców a co dopiero dla kilkuletnich maluchów. Siostry zamykały wychowanków w pokojach pozostawiając im (i to też, nie zawsze) wiadro do załatwiania swoich potrzep. Dzieci w towarzystwie innych, musiały załatwiać wszelakie potrzeby fizjologiczne do wiader, do szuflad lub po kątach jak zwierzęta. Bicie, poniżanie, zamykanie w izolatce, molestowanie i gwałty na młodszych dzieciach, zarówno dziewczynkach jak i chłopcach, to tylko nieliczne dramaty, jakie musieli przeżywać wychowankowie zabrzańskiego ośrodka przez tyle lat. Wielu z nich po wyjściu z ośrodka stoczyło się, zaczęło pić, brać narkotyki, molestować i dopuszczać się aktów pedofilskich na wolności, ponieważ od małego znali tylko takie zachowania. Mogłabym wypisywać tak przez następne kilkaset słów metody kar jakich dopuszczały się siostry, lecz sądzę, że tyle okrucieństwa wystarczy.
Zbieranie dowodów i proces trwał przez kilka lat. Najgorsze w tym jest, że siostra Bernadeta przez cały czas jego trwania upierała się, że ona robiła słusznie, że gdyby nie ona i jej ośrodek dzieci skończyłyby na ulicy, że powinny dziękować jej, że chciała się nimi zająć. Najokrutniejszy w tym wszystkim jest polski system karny. Siostra Bernadeta, za wszystkie okrucieństwa jakich się dopuszczała oraz za okrucieństwa na które przyzwalała innym siostrom i starszym wychowankom dostała marne dwa lata pozbawienia wolności. DWA LATA. Ludzie dostają kilkanaście lat za przekręty finansowe, a ta kobieta za zniszczenie życia i psychiki wielu dzieciom dostała marne dwa lata, a i tak odwoływała się w listach do prezydenta, żeby ze względu na zły stan zdrowia odroczyć jej wyrok całkowicie. To jest jedna wielka kpina. Taka kobieta nie zasługuję na nic innego jak kara setki razy gorsza niż te, które ona stosowała na dzieciach, a nie marne dwa lata. I tu pojawia się ostateczne pytanie Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie, innym siostrom oraz osobom, które przez tyle lat nie reagowały i pozwalały na to, żeby tuż obok nich, dzieci doznawały takich tortur? Moim zdaniem nie, ale nie mi to oceniać.

Książka bardzo mocna, dosadna, nie owijająca w bawełnę. Jestem skłonna przyznać, że nie wszyscy doczytają ją do końca. Sama miałam trudności w przeczytaniu jej na raz. Musiałam co jakiś czas przerwać aby pewne rzeczy przemyśleć. Czytając ta książka wzbudziła we mnie ogromny gniew , oburzenie i smutek. Nie powiem, że jest to dobra książka, ponieważ historia w niej zawarta jest okrutna, lecz na pewno jest to książka po którą każdy powinien sięgnąć, aby zobaczyć jakie są realia tego kraju, to jakim potworem może być człowiek oraz to, że nie zawsze człowiek jest okrutny sam z siebie, czasem to ludzie których spotyka na swojej drodze w pewien sposób zmuszają go do okrucieństwa.

To by była na tyle, jakoś dobrnęłam do końca, chociaż jest jeszcze wiele przemyśleń i faktów, którymi chciałabym się podzielić, lecz gdybym zaczęła głębiej w to wnikać rozpisałabym się tak, że nikt nie dałby rady dotrwać do końca, a więc na tym zakończę i mam nadzieję, że niedługo pojawi się nowy wpis. 😀

Na koniec każdej recenzji będę dodawała swoją subiektywną ocenę.

Ocena książki: 10/10
Jakość: polecam każdemu
Pozostawione emocje: gniew, smutek, oburzenie
Uwagi: -

9 komentarzy:

  1. Justyna Kopińska pisze genialne reportaże. Wstrząsające, owszem, ale prawdziwe. To ważne, byśmy nie przymykali oczu na otaczające nas zło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ten tytuł na oku, ale nie jestem pewna czy mu podołam. Tym bardziej że już sama twoja opinia mną wstrząsnęła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że warto spróbować. Jest to bardzo ciężka książka, ale uświadamia w tym jakie potwory żyją wśród nas

      Usuń
  3. Książkę ma na liście czytelniczej, czekam z odpowiednim nastrojem, aby się za nią zabrać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wciąż obawiam się po niego sięgnąć, ale z pewnością to zrobię, warto zmierzyć się z tematyką.

      Usuń
  4. Jakiś czas temu było bardzo głośno o tej książce: fora huczały o niej na prawo i lewo, w telewizji ukazywała się autorka tego reportażu z ekspertami, aby omówić ten problem... I już samo wspomnienie o tym, co się działo w tym „ośrodku wychowawczym” powoduje, że człowiek ma gęsią skórkę, a śmiem przypuszczać, że takich „niespodzianek” jest tam znacznie więcej... Chociaż boję się tego wszystkiego, co mogę wyczytać w tej książce, to i tak dam jej kiedyś szansę. Może nie wytrwam do końca, ale zawsze warto spróbować.

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę koniecznie przeczytać, nie miałam pojęcia o tej książce do teraz. Dziękuje, że dzięki Tobie mam możliwość sama również przeczytać tą książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję, za przeczytanie mojej recenzji i chciałabym życzyć przyjemnej lektury, lecz niestety taka nie będzie, niemniej jednak życzę powodzenia. :)

      Usuń